HAWANA 12 czerwiec 2007 (Kuba)

Pobudka, śniadanie i wreszcie zaczynamy nasz upragniony objazd po Kubie. Trasa będzie prowadziła od Vinales aż po Santiago de Cuba.





Zwiedzanie zaczynamy od serca Kuby – Hawany. Przyjeżdżamy na wielki betonowy plac – Plaza de la Revolucion. Miejsce jest surowe, a wokół panuje monumentalna architektura. Na tym placu odbywają się wiece polityczne, a także słynne przemówienia Castro ( oczywiście dopóki się pojawiał publicznie ).


Pośrodku placu stoi pomnik Jose Martiego, a naprzeciw pomnika wznosi się siedziba Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, najbardziej tajna instytucja na Kubie. Pomimo swojego ogromu ma w książce telefonicznej tylko jeden numer, pod którym i tak nikt się nie zgłasza. Budynek ten jest najczęściej fotografowany na Kubie ze względu na ogromny wizerunek Che Guevary.


 



Po obejrzeniu tego surowego placu wsiadamy w autokar i mkniemy na Plac Armas. Zza okien autokaru widzimy “miasto zmarłych” – jeden z największych na świecie cmentarzy z 2 mln grobów. Jego budowę rozpoczęto około 1860 r., a młody projektant Hiszpan Calixto de Loira y Cardosa, zmarł zanim nekropolia została zakończona. Jego pogrzeb był tam jako jeden z pierwszych. Na cmentarzu znajduje się grób Amelii Goyre de la Hoz, do którego pielgrzymuja Kubańczycy. Podobno została pochowana w 1901 r z dzieckiem u stóp, a odkopana później trzymała dziecko w objęciach. Szkoda, że nie mogliśmy zwiedzać “miasta zmarłych”.





Nasz autokar podjeżdża pod Plaza de Armas i rozpoczynamy zwiedzanie starej częsci Hawany.





Plac de Armas jest najstarszym placem w Hawanie i centrum życia ulicznego. Na placu znajduję się giełda książek. Stoliki i półki uginają się od podniszczonych książek. Sprzedawcy mają, to co króluje w większości kubańskich domów: przemówienia Castro, teorie Che Guevary, literaturę z czasów przedrewolucyjnych a nawet podobno z czasów kolonialnych. Ten targ ma niesamowity klimat i robi wrażenie. Niestety ponieważ i tak nie znamy hiszpańskiego więc nawet nie próbujemy pobuszowac w tych stosach książek.


Zwiedzanie zaczynamy od El Template kopii ateńskiego Partenonu. To w tym miejscu w 1519 roku została założona Hawana i odprawiona pierwsza msza święta pod puchowcem. Niestety historyczne drzewo zniszczył huragan w XIX w. i od tego czasu kilka razy sadzono nowe, przypisując mi magiczną moc.




Na północ od placu wznosi się najstarsza budowla w Hawanie, forteca Castillo de la Real Fuerza. Forteca nigdy nie miała okazji sprawdzić się w boju. Ulokowano ją tak daleko od wejścia do zatoki, że gdy w XVIII wieku Hawanę zaatakowali Anglicy, zajęli miasto, nie wchodząc w zasięg ostrzału z armat z twierdzy. Na wieży fortecy znajduje się figura La Giraldilla de la Habana, która jest symbolem miasta. Inez de Bobadilla, żona konkwistadora, wypatrywała codziennie powrotu męża przez cztery godziny z wieży.

Na środku placu znajduje się pomnik Carlosa Manuela de Caspedesa, powstańczego prezydenta i jednego z przywódców pierwszej wojny o niepodległość na Kubie. Przy pomniku zostajemy powitani przez ulicznych grajków, którzy grają m.in. Guantanamera. Jak się okażę większość zespołów ma tą piosenkę w repertuarze i będzie nas nią “katowało” na Kubie.

 

Mijamy pomnik i przed nami staje Pałac Gubernatora. Był on rezydencją hiszpańskich gubernatorów, a potem na kilka lat stal się domem amerykańskiego gubernatora wojskowego. Do roku 1917 pełnił on funkcję siedziby prezydenta Kuby, potem gdy prezydent przeniósł się do Kapitolu, pałac zajął burmistrz. Na wewnętrznym dziedzińcu stoi posąg Krzysztofa Kolumba.

Przy pałacu przyczepiła się do naszej grupy jakaś babcia z kwiatem we włosach, która oczywiście chciała parę groszy i fałszywy El Comandante, który chciał by robic sobie z nim zdjęcia.


>

Ruszamy dalej w stronę Plaza de la Catedral ( Plac Katedralny ). Naszą uwagę przyciągają piękne balkony. W kubańskich balkonach można po prostu się zakochać. W swojej prostocie mają tyle uroku.


 

Przechodzimy obok bazarku ( oczywiście, gdy będziemy w Hawanie konieczna będzie tu wizyta )

 

i urokliwymi ulicami docieramy do placu. Na placu znajduję się barokowa Catedral de la Habana. Na wieżach kościoła umieszczono dwa dzwony, na niższej pochodzi z kubańskiego miasta Matanzas, a na wyższej z Hiszpanii. O północy w noc sylwestrową na ich dźwięk gromadzą się tłumy. Wnętrze katedry zaskakuje nas bo jest skromne, mroczne i małe ( wstęp bezpłatny ). Przez wiele lat w katedrze były przechowywane prochy Krzysztofa Kolumba. W 1998 roku podczas pielgrzymki Jana Pawła II, okoliczne domy były niemal całkowicie przykryte przez flagi watykańskie.





Po prawej stronie katedry znajduje się restauracja El Patio, XVI wieczny dom, w którym kiedyś mieszkał gubernator

 

i inne budynki

 

Na placu katedralnym można zrobić zdjęcia z Kubankami w kwiecistych sukniach, z grajkami, a także można sobie powróżyć u Mamy Voodoo. Mama robi wrażenie na każdym :-]

 

Wchodzimy w małą uliczkę , która odchodzi od placu i napotykamy fotografowaną tak często jak inne zabytki Hawany – Graciellę. W sumei Graciella sama jest jak zabytek.

Oczywiście za zrobienie zdjęcia z nią trzeba zapłacić.

 

Jakoś nikt nie miał ochoty na zdjęcie z tą staruszką. Idziemy dalej

 

i mijamy dawną pocztę ( w usta wrzucano listy)

ścienne malowidło na ulicy Mercaderes przedstawiające 67 wybitnych postaci ze świata sztuki i polityki Hawany

 

oraz dzieci idące do szkoły.

 

Udajemy się teraz do hotelu Ambos Mundos, w którym kiedyś zatrzymywał się Ernest Hemingway. Wchodzimy do hotelu i zabytkową, kratowaną winda wjeżdżamy na górę, skąd mamy panoramę Hawany.

 

Nie wypada tu nie zamówić mojito, więc i my to robimy. Jakoś nam za bardzo nie smakuje. Do mojito przygrywa nam jakiś zespól. Oczywiście Guantanamera musi być .

 

Podczas lunchu poznajemy smak kubańskiej coli “Tu Koli”. Przed wyjazdem czytałam, że smakuję jak najgorsza cola z supermarketu, a to wcale nieprawda. Wiadomo, że skoro to podróba to musi być gorsza, ale ogólnie jest dobra.


Po lunchu idziemy na plac św. Franciszka. Kościół św.Franciszka słynie z jednej z najwyższych dzwonnic na kontynencie. Kiedyś była ona najlepszym punktem obserwacyjnym w Hawanie, z którego wypatrywano piratów. Gdy zajrzeliśmy do środka kościoła w miejscu ołtarza stał fortepian z którego rozbrzmiewała muzyka. Gmach wykorzystywany jest jako ala koncertowa , gdzie można posłuchac muzyki klasycznej.


 

Następny punkt programu to Muzeum Rumu. Muzeum przedstawia historię i metody produkcji tego narodowego trunku. Na końcu lądujemy w replice baru z lat 30, gdzie na każdego czeka darmowa szklaneczka rumu.... ale mocny :-o . Przy wyjściu można kupić rum, wybór bardzo duży.



Potem krótka wizyta na Placu Vieja, kiedyś jeden z najważniejszych miejsc w Hawanie. Tu odbywały się targi, korridy oraz fiestas. Plac poddano renowacji, ale zostawiono jedną kamienice rozsypującą się.


 

Przez jedno z okien placu zauważamy dzieci na lekcji. Sala szkolna skromniejsza niż nasze a dzieci ubrane są oczywiście w mundurki. Po krótkiej przerwie na zdjęcia idziemy do sklepu gdzie można kupić cygara, rum i kawę.





Jedziemy pod Kapitol, mijając po drodze fortyfikacje El Morro

 

Mamy tu kilka minut na zrobienie zdjęć. Capitolio jest uderzająco podobny do gmachu Kongresu w Waszyngtonie.



A to budynki naprzeciw Kapitolu

 

i samochody na parkingu


 

sprzedawca orzeszków

 

taxi



i dziewczynka powracająca ze szkoły

 


Wracając do hotelu wstępujemy do supermarketu. Na Kubie jest tak, że nie wolno wchodzić do supermarketów z plecakami i torbami. Jest specjalne stoisko przed wejściem, gdzie można zostawić bezpłatnie torby. Sklep oczywiście nie jest tak zaopatrzony jak u nas, ale można dostać wszystko co nam potrzeba. Ceny jakie zapamiętałam to : mała woda 0,45 CUC, coca- cola ( amerykanska oryginalna ) 0,70 CUC, Tu Kola 0,50 CUS, kawa 2,20 CUC, wafelki 0,75 CUC. Po zapłaceniu w kasie czeka nas mała niespodzianka. Nasze zakupy zostają sprawdzane z paragonem, ale widzimy, że każdy kto wychodzi ze sklepu jest kontrolowany. :)



Podczas powrotu do hotelu przewodniczka proponuje nam cos do picia . Pychota ! :-D  Jesli bedziecie miec kiedys okazje koniecznie spróbujcie :)



Lupa proponuje też Tropicane Show – koszt 80 €. Za namową jej nie idziemy na show, gdyż jest ono w stylu Las Vegas. Na Kubie jest drugi “Tropicana Show” w Santiago de Cuba tańsze i podobno bardziej tradycyjne... zobaczymy.

Po dniu pełnym wrażeń idziemy relaksować się w hotelowym basenie. Woda w basenie cudowna... aż szkoda wychodzić...ale czeka nas kolacja. Po kolacji zmęczenie daje o sobie znać i idziemy spać. Zmiana czasu znów robi swoje i ta noc także jest “ciężka” do spania mimo zmęczenia. Ech ....
Kategoria:
0 Responses

Prześlij komentarz