Lumbini – Chitwan Park 18 marzec 2009 (Nepal)

Po opuszczeniu hotelu udajemy się najpierw autobusem, a potem rikszami do Lumbinii. Lumbini jest małą wioską, w pobliżu której dwa i pół tysiące lat temu urodził się książę Siddhartha Gautama, zwany później Buddą. Z tej racji Lumbini należy do najświętszych miejsc dla wyznawców Buddyzmu i nieustannie przyciąga tłumy pielgrzymów z całego świata. Nazwa Lumbini pochodzi od babki Buddy, matki królowej Mai.
Kiedy w III w. p. n. e. miejsce to odwiedził król Aśoka, polecił postawić tutaj kolumnę, która przetrwała się do czasów współczesnych. Lumbini jednak zostało stopniowo opuszczone i buddyjskie zabytki zaczęły niszczeć. W XV w. do jego ostatecznego upadku doprowadził najazd Mogołów. Lumbini zostało znowu odkryte pod koniec XIX w., w następnych dziesięcioleciach przeprowadzono tu liczne badania archeologiczne. Od końca lat 70. XX w. prowadzona jest przebudowa Lumbini. Od roku 1997 miejsce to znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.


Jest tam mnóstwo porozwieszanych chorągiewek. Kolory te nie są przypadkowe, bo symbolizują: zielony – aktywność, niebieski – energię, czerwony – moc, biały – duchowość i żółty – mądrość.



Święte drzewo, pod którego konarami Budda przyszedł na świat.

Murowana sadzawka, w której miała się kąpać królowa Maja, matka Buddy, tuż przed jego urodzeniem

Kolumna cesarza Aśoki

Ruiny królewskich pałaców



Ruszamy w dalszą drogę po Nepalu. Nepalskie drogi nie sa lepsze od indyjśkich… dziury, czasem brak asfaltu.







Zatrzymujemy się gdzieś w lesie na chwilę by zobaczyć grzewo, ale co za drzewo i dlaczego tak wyjątkowe to nie pamiętam. Za to większą atrakcją dla nas był znaleziony kopiec termitów.



W czasie postoju próbujemy typowej dla Nepalu potrawy – pierożków momo. Są przepyszne i mają różnorodne nadzienie: z kurczakiem, z warzywami, na ostro, łagodne itp. Gdyby ktoś wiedział, gdzie w Polsce można je zjeść prosze o informacje :))), bo jak na razie nie udało mi się namierzyć żadnej restauracji, w której byłyby one podawane.


Już zauważamy, że w Nepalu jest dużo posterunków policji przy drodze. Autobus musi zatrzymac przy każdym i pokazać dokumenty.



Około 15.00 docieramy do Chitwan Park. Ponieważ do kolacji było jeszcze troche czasu więc poszlismy na spacer po sklepikach i zobaczyć zachód słońca nad rzeką. Z każdego sklepiku słychać było tylko jedną pieśń „Om Mani Padme Om”. Oczywiście dla każdego sklepikarza byliśmy przyjaciółmi i serdecznie zapraszali nas do zakupów po specjalnych cenach tylko dla nas. Ojj skąd my to znamy? J Nad rzeką spotkalismy pare Polaków, która wspinała się w Himalajach. Po wysłuchaniu ich ciekawych relacji jak wyglądają bazy wspinaczkowe, jak to jest odczuwalne wszystko wysoko itd. poszliśmy na kolacje. Po kolacji już większą grupą poszliśmy znów do sklepików, ponieważ co niektórzy chcieli kupic sobie nepalski rum. Potem wrócilismy do hotelu i usiedliśmy na ławkach. Paweł znów wypatrzył wcześniej spotkaną parę Polaków i znów mielismy opowieści o tych najwyższych górach świata.





Kategoria:
0 Responses

Prześlij komentarz