Orchha jest kolejnym etapem naszej wyprawy. Niewielkie miasteczko powstało prawdopodobnie w 1501 roku, jednak większość budowli datuje się na XVII wiek. Nad miastem dominuje potężny kompleks pałacowo - świątynny, otoczony niewielką rzeką Betwa. W świątyni Lakshmi do dziś sprawowane są obrzędy religijne. Poranek przywitamy nad rzeką. Miejsce jest naprawdę przepiękne. Od rana miejsce to tętni życiem, kobiety piora w rzece sari i rozkładają je na kamieniach, inni się kapią. W tafli wody odbijają się światynie. Przez rzekę można przejść mostem szerokim na szerokość autobusu, więc jeśli przejeżdza autobus lub ciężarówka trzeba przed nią uciekać bo nie ma gdzie zejść na bok. Most ten nie ma barierek, jest to tylko asfaltowa droga bez zabezpieczeń.
Gdy robiłam zdjęcia na moście mój aparat fotograficzny zaczął dziwnie zachowywac się. Nie mogłam podgladać zdjęć. Potem okazało się, że niestety ale duża część zdjęć wyparowała. Najbardziej oczywiście szkoda zdjęć z Taj Mahalu, bo tyle się nabiegałam z aparatem. Potem w Polsce próbowałam odzyskac zdjęcia z karty, ale niestety wszystkich nie udało się, więc zdjęcia od Agry do dziś to są tylko niektóre cudem odzyskane. Reszta poszła w kosmos :((
Po przejściu przez most ruszamy na krótki spacer po urokliwej Orchhy
Potem czeka nas wizyta w sklepie z pamiątkami. Nic oczywiście nie kupilismy, bo ceny bardzo wysokie, ale jak to na wycieczkach zaliczyć sklep z naciągaczami trzeba.
Po wizycie w sklepie udajemy się do pałaców. Najokazalej prezentuje się ogromny Jehangir Mahal, z którego roztacza się piękny widok na okolice. Oglądamy też Pałac Książęcy Raja Mahal z pięknymi freskami przedstawiającymi sceny z polowań.
Potem udajemy się do świątyni Lakshmi Narajan. Niestety zdjęć tak jak to zwykle w hinduskich świątyniach robić nie wolno. Po zwiedzeniu światynii mamy troche wolnego czasu. Ruszamy więc w uliczki Orchhy i robimy drobne zakupy (bransoletki, płyty CD). Oczywiście trzeba się targować. Mi udało się wytargować, że za 3 płyty dostałam 1 gratis. Myślalam, że tak naprawde sprzedawca policzyl za 4 płyty tylko mi powiedział, że cena dotyczy 3, ale nasz hinduski pilot potem powiedział, że cene wytargowałam bardzo dobrą i faktycznie za 3. :)))))) Czas żegnać się z tym uroczym miasteczkiem i ruszać dalej. Oczywiście drogi w Indiach są fatalne i szybko jechać się nie da. Dojeżdżamy do postoju i my jak zwykle idziemy nie na kawe czy herbate jak pozostali, a na drogę by popatrzeć na życie na ulicy.
Wieczorem gdy już jesteśmy w hotelu jest możliwość, żebyśmy poszli na pokaz tańców z różnych regionów Indii. Jakoś nikt nie miał ochoty oprócz nas i Mirka. Tak więc nasza trójka, Mirek i Oscar pojechała do małego teatru na występy. Dodam, że naszą piątkę zawiózł autokar. Że też im się opłacało męczyć jeszcze kierowce i pomocnika tylko dla nas? W teatrze oprócz nas były chyba jeszcze z 4 osoby więc występ był bardzo kameralny.
Prześlij komentarz