Przed nami przejazd do Pokhary. Po drodze dla chętnych rafting. Żeby spływ doszedł do skutku musiało znaleść się co najmniej 8 osób. Ciężko było aż tyle osób namówić, ale w końcu udało się. Ruszyliśmy na rafting po rzecze Trisuli. Rzeka Trisuli, nosząca nazwę Trójzębu Śiwy, płynie równolegle do drogi z Katmandu do Muglingu. Przed wejściem do pontonu dostaliśmy kaski, kapoki i wiosła. Zostaliśmy poinformowani jak mamy wiosłować, jak siedzieć na pontonie by nie wpaść do wody i co zrobić jak już wpadniemy. Sam spływ na szczęście był spokojny. Podobno było mało wody i dlatego. Ale i tak było kilka uskoków. Gdy zbliżalismy się do jakiegoś , na przodzie pontonu stawał Chester, robił rozpoznanie przykładając dłoń do czoła jakby czegoś w oddali wypatrywał, po czym mówił „pikuś” machając ręką :))) Siadał i zaczynaliśmy mocniej wiosłować zapierając się nogami by utrzymać się na pontonie. Basia siedziała na samym dziobie pontonu i nie miała wiosła. Łapała się więc jakiejś liny i wyglądała jakby gnała na nartach wodnych :) Dwóch naszych nepalczyków tak sterowało łodzią by fale nas ochlapywały, ale Bolek i Chester zorientowali się i przechytrzyli ich wiosłując ile tylko sił by nasz ponton wyprowadzić z fal. Nepalczycy też zoriętowali się, że wiemy i ubaw był po pachy. Potem znów dawalismy się im wyprowadzać w fale. W końcu rafting to rafting, jakieś straty w ubraniach musieliśmy ponieść, tzn daliśmy się zmoczyć do suchej nitki. Żaneta i ja dwa razy lądowałyśmy w środku pontonu tak nim rzucało na falach. Ogólnie rafting fajny, ale jak dla mnie raz wystarczy i wiecej nie chce, bo co by było jakbym wylądowałą poza pontonem a nie w środku :))) a pływac nie umiem. Reszta grupy czekała na nas na parkingu. Na szczęscie mielismy ubrania na zmianę. Po przebraniu się grupa odważnych raftingowców dostała w cenie obiad. Po takim długim czasie przebywania na wodzie smakował nam bardzo.
Po obiedzie mielismy troche wolnego czasu zanim ruszylismy w dalszą drogę.
Ruszyliśmy dalej do Pokhary. Mijaliśmy wioski, zbocza gór pociete tarasami pod uprawe ryżu. Wieczorem dojechaliśmy do Pokhary. Przywitała nas burza. Na zewnątrz od razu zrobiło się chłodniej. Po wyjściu z autokaru okazało się, że jest brak wystarczającej ilości miejsc w hotelu. Przenieśli nas do innego, okazało się że wcale nie gorszego, a może nawet lepszego. Po kolacji burza ustała więc poszliśmy na spacer. Był krótki bo było zimno po deszczu. W Nepalu jak to w Nepalu brak prądu więc kąpiel była przy świecach :)) Ponieważ było ciemno i zimno poszliśmy wcześnie spać.
Prześlij komentarz